Dawid Wincenciak, Homo-Deus-Artifex
- Autor Dawid Wincenciak
- Promotor dr hab. Bogdan Achimescu
Katedra Metod Sztuki Intermediów
Pracownia Rysunku - Stopień Dyplom licencjacki, 2023
Jestem spadkobiercą imperium kotw, nitów i klejów montażowych. Jestem jedynym spadkobiercą. Jestem synem imperatora, człowieka bezwzględnego, którego się boją, którego kochają, którego niegdyś zwolnię z obowiązku. Jestem księciem na królewskim dworze, który czekając na sukcesję rozpływa się w pełnych splendoru ekscesach. Upokarzam się na każdym kroku swoją zdegenerowaną manierą, pijackim rozumem, surowym tupetem. Wkładam Ci dłonie pod sukienkę swoimi pytaniami na które znam odpowiedź. Pokazuję wam to co chcecie zobaczyć albo to czego nigdy byście nie chcieli. Nie wiem czy jesteście mi potrzebni, na pewno nie niezbędni. Moje dzieło, to znaczy moja osoba, jest rozliczane przed samym Stwórcą. Stwórcą, którym jestem ja.
Od najmłodszych lat moja mama nazywała mnie Da Vinci.
Rodzice nadali mi imię Dawid. Mój dziadek nie chciał przyjść na mój chrzest bo Dawid to żydowskie imię. Oznacza dowódcę i umiłowanego, ukochanego.
Bliscy przyjaciele nazwali mnie Vincent. Wincenty.
Nieznani, postronni, obojętni przybili mi łatkę artysty, łatkę prowokatora, klauna.
Ja nadałem sobie tytuł Deus, bo od zawsze byłem każdym. I jestem niczym.
Jestem demiurgiem, którym ty nie jesteś. Jestem rzemieślnikiem swojej osoby. Odtwarzam to co czuję, to co mnie wypełnia. Moja sztuka jest mną, ja jestem sztuką, jesteśmy w syntezie. Tworzę świat na swój wzór. Moje autoportrety są ważniejsze niż portrety, bo są introspektywną podróżą, która może się stać uniwersalna, ale nigdy Twoja.
Wszystko wokół staje się zautomatyzowane, robotyka i mechanika są w fazie swojej świetności, prace nad sztuczną inteligencją idą w zaparte. Korzystanie z przywilejów technologicznych w celu rozwoju danego, tradycyjnego medium nie jest tak bardzo dewastacyjne dla sztuki. Tragicznym jest całkowite zastąpienie wysiłku ludzkich rąk na rzecz prędkości, masowości i dostępności przekazu. Czy w czasach, w których wszystko zmierza w kierunku tej „sztuczności” (plastik na plastiku, cement na cemencie, kabel na kablu) to właśnie ludzka ekspresja przestaje mieć znaczenie? Tak dystopijnie? Tak stereotypowo? Czy tak bardzo konieczne oraz wiarygodne jest nazywanie się artystą skoro tymże „artystą” może być nienamacalny kod binarny?
(fragmenty tekstów pochodzą z pisemnej pracy licencjackiej)